piątek, 29 października 2010

Węgielek

Dziś napiszę o Węgielku.
 Węgielek to mój kot, który aktualnie jest w kocim niebie. Swoje imię zawdzięcza noskowi. Wygłąda zupełnie, jakby wyszedł z popielnika, a nosek sobie ubrudził kawałkiem węgla. Chyba dalej wyjaśniać nie muszę???
Życiorys

Urodził się na początku wakacji 2009 r., a umarł gdzieś koło Wielkanocy tego roku. Nie miał nawet roczka. Jego mamą była Sprytna. Jego bratem był Kotek.  Jak wybierałam zdjęcia do tego posta, wszystko mi się przypomniało... Całe jego życie. Najpierw, jak był mały. Miałam w tedy hory kciuk, bo sobie przytrzasłam w drzwiach od autobusu. On leżał mi na brzuchu i gryzł mi tego kciuka. Miałam go już prawie zagojonego. Paznokieć zeszedł, i właśnie rósł nowy. Dawałam Węgielkowi drugiego paznokcia, ale on wracał do ukochanego.  Jak podrósł, do urodziła się jego ciocia. Nazwałyśmy ją Milusia. Nie kochałam jej tak jak Węgielka, ale też nie tak jak inne koty. Pośrodku. W tedy była u nas u kotów choroba. I biedaczka się zaraziła i umarła. Parę tygodni wcześniej jej mama. Tęskniłam za nią, bo ją na prawdę kochałam. Zawsze mi mruczała. Węgielek przeżył, bo dziadek dał mu zastrzyk. Ale niestety zaczęło mu wypadać futerko na szyi! Potwornie! I wewnętrzne powieki nie otwierały się do końca. Ale on sam był radosny. I tak koło Wielkanocy po prostu nie wrócił. Nie wiem do dziś, czy żyje, bo możliwe, że np. ktoś go wziął, ale dziadek raz coś wspomniał, że widział go, jak go auto potrąciło, ale nie chciał mówić, bo bym była smutna. W każdym razie. Pewnego dnia, jak się już położyłam to się wypłakałam w poduszkę. Nikt na szczęście nie słyszał. I to był już koniec. Umarł, opłakałam go i zostały tylko wspomnienia ( i zdjęcia i nagrania).

Zdjęcia

Tę fotkę zrobiłam w dzień kotów. Ciągle go przesuwałam, żeby ciągle był na słoneczku. Sama surfowałam po blogach i postanowiłam założyć mojego pirwszego bloga.

Mój Węgielek był bardzo miły...

Węgielek jako malec.

Zrobiłam mu taką skrytkę. Uwielbiał tam być.

Uwielbiał leżeć na lodówce...

Przy piecyku też miło...

Jedno z jego ostatnich zdjęć, a sama sesja ostatnia. Piękny mruczuś.
Kochałam go jak nie wiem co. Ma zaszczytne miejsce- wyryłam W na korze jednego drzewa. Na tym samym drzewie było już S, a niedawno wyryłam P.
Tak na miłe zakończenie. Serdecznie polecam tę fotkę na tapetę.
Papa!!!

2 komentarze:

  1. Jej, prześliczny kiciuś to był :). Na pierwszej fotce wygląda przesłodko, ale na pozostałych również.

    OdpowiedzUsuń

Napisz- lubię czytać :*:*:*