czwartek, 23 września 2010

Wszystkie koty.





Dziś nie będzie filmiku, ale będzie coś ciekawszego. Opiszę wam wszystkie koty, których mam zdjęcia, i te, które pamiętam...
To moja perełka. Jej mamą jest Ciapusia. 4 października skończy 5 miesięcy.
To Ciapusia. Jest mamą Perełki. Urodziła się nie wiem kiedy, ale ma ok. 3 lata.
To Kotek. Należy do mojej siostry, Agaty. Jest bratem Perełki. Ma ok rok.
To Puniuś. Należał do wszystkich. Bardzo się do wszystkich łasił. Gdyby żył do teraz, miałby ok. rok. Był synem Ciapusi, a bratem Kotka. Zginął jakieś 2 miesiące temu.
To oczywiście RUDA PUMA!!! Ma ok 3, albo 4 lata. Należy do mamy. Jest o rok młodszym bratem już nieżyjącego kota, Srociusia.
Koło Rudej Pumy, jest Czekoladka. Ma ok. rok. Należy do babci. Jest już nie pamiętam czyją siostrą, ale chyba Kotka, tylko nie bliźniaczka, tylko urodziła się jakieś 4-5 miesiące później.
To jest Sprytna. Uwielbia jeść pod krzesłem. Po prostu kradnie kawałki, i pod krzesło!!! Jest najstarszą kociną, jaką mamy. Ma ok 6-7 lat. Jest siostrą nieżyjącej już Perełki(nie mojej, tylko starszej, mamy Ciapusi!!!), a córką nieżyjącej już Pisanusi.
To jest mój nieżyjący już Węgielek. Był bratem Ciapusi, a synem Sprytnej... Miał prawie rok, jak zginął. Urodził się w 2009 r.
Nasze koty bardzo się lubią!!!!
 Miałam jeszcze Srociusia, nie znalazłam jego zdjęcia, ale jak znajdę, to wkleję. Jego mamą była Perełka ( nie moja, ale ta starsza). Urodził się w 2007 roku. Jak zginął, miał ok. 2 lata.
 Była jeszcze Milusia, była bardzo chodra, i zginęła, jak miała ok 4 miesiące. Była córką Pisanusi.
  Miałam jeszcze kota o imieniu Duży Mądry. Nie Pamiętam czyim był synem, ale miał identyczną jak on siostrę, Boruwusię.
Pierwszą kociną, jaką mieliśmy, to była Milusia. Byłam malutka, jak się zjawiła, i jej nie pamiętam...
 Jakby coś było niejasne, pisać w komentach, wyjaśnię...

8 komentarzy:

  1. Coś bardzo giną te koty. Mam nadzieję, że nie są wypuszczane, a jeśli to bezpiecznie... I że kotki, zwłaszcza Ciapusię wysterylizujecie. Kocury też trzeba wykastrować. Koniecznie!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. My mieszkamy na wsi, koło nas jest las, koty są wypuszczane, kiedy są, i idą do lasu, i tam czasem giną. A jak nie w lesie, to na drodze. I na dodatek, żaden kot nigdy nie widział weterynarza. Bo po co, jak za raz zginą?- tak mówi mój dziadek. A Ciapusia- ciężka sprawa. Dziadek mówi, że idzie na stracenie- i tak nie powinna być nasza. Znalazła się u nas przez przypadek. Ale opiszę tę chistorię innym razem. Jak widziasz, koty nie mają u nas lekko. Tylko te uwielbiane- Kotek, Czekoladka, Perełka- są leczone, czesane, i się o nie dba.... Dzięki za komentarz, i sama też coś pisz!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. O wszystkie koty trzeba dbać. Porozmawiaj z dziadkiem. Nie wolno nikogo "na stracenie" dawać. Wieś nie zwalnia z myślenia i czucia. Sama też już masz swój rozum (chociaż to
    "ośli" wiek - mam syna niewiele starszego od Ciebie :), więc wiem, co mówię). Są fundacje. Możesz szukać też pomocy na forum miau (link jest na moim blogu). Lepiej kotkę, czy kocury oddać komuś, kto się nimi zaopiekuje i zapewni długie życie, niż pozwolić im zginąć... Przeczytaj Małego Księcia, jeśli dotąd tego nie zrobiłaś. No i cieszę się, że przynajmniej Ty masz inny stosunek do zwierząt.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nie chcę nikogo na stracenie, i chętnie bym dała kasę na te sprawy, ale po prostu nie chcą. A co do Ciapusi, to dziadek mówił to ze dwa miesiące temu. Jakby mówił prawdę, to by już dawno to zrobił. Mam swój rozum, jak to powiedziałaś ( dopiero teraz wiem, ile masz lat: pozwolisz, że będę Ci mówiła na ty? :)) i nie chcę, ale nie mam w tej sprawie nic do powiedzenia. A z resztą, to rozbudowujemy dom, (przedtem koty spały w tym starym, który jest właśnie rozbudowywany) i nie będą miały gdzie spać. Jestem właśnie na etapie przekonywania dziadka, żeby pozwolił przynajmniej Perełce i jakiejś kotce do toważystwa spać w piwnicy, bo o domu mowy nie ma. Ale nie pomyśl sobie Bóg wie czego- on ma już swój wiek(dziadek) i miał już mnóstwo kotów, i ma już dość tego martwienia się, robienia jedzenia, i tak dalej... I jeszcze jedno co masz na myśli mówiąc ,,ośli wiek?" Pozdrowienia!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. :))... "ośli" czyli taki ... no... ośli właśnie. nie mam nic złego na myśli :). to taki wiek, że się już baaardzo dużo wie i rozumie, ale jeszcze nie tyle ile się będzie rozumiało i wiedziało za kilka lat, a wydaje się, że już. no i hormony zaczynają grać. ale każdy wiek jest fajny i przepraszam, jeśli poczułaś się urażona. rozumiem Twojego dziadka. myślę, że jesteś świetną kocią mamą :)...

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie pomyślalam źle, tylko pierwszy raz się spotkałam z takim określeniem. Dzięki... I dzięki, ze wpadasz tutaj...

    OdpowiedzUsuń
  7. Ewcia zaglądam do Was codziennie.:-)))
    Idę poszukać Twojej czekoladki.

    OdpowiedzUsuń
  8. Serio? To super! Cieszę się :):):)

    OdpowiedzUsuń

Napisz- lubię czytać :*:*:*